Kaja i maleństwo proszą o życie.
Nie znamy przeszłości klaczy.Może biegała na wyścigach wygrywając przy akompaniamencie głośnych wiwatów publiczności ?Morze grzejąc plecy w letnim słońcu i brodząc w trawie po kolana odchowywała kolejne źrebaki.A może ciężko pracowała na swoją garść owsa nosząc na bolącym grzbiecie adeptów jeździectwa?Nie wiemy.Nie wiemy również ,co spowodowało ,że koń ma złamaną żuchwę.Kaję poznajemy w trakcie drogi,która miała być jej ostatnią.Stoi w ciemnym,dusznym wnętrzu handlarskiej ciężarówki.Po otwarciu drzwi wygina szyję i mrużąc od światła oczy łapczywie chwytała powiew gorącego wiatru pachnący wolnością.Cicho rży,jakby była wdzięczna nawet za ten łyk świeżego powietrza -być może ostatni.O wiadrze zimnej wody w ten upalny dzień nie ma nawet co marzyć.....Podczas gdy przy samochodzie trwa ożywiona rozmowa w półmroku jego dusznego wnętrza raz po raz błyskają jej oczy i ...zęby.Żuchwa była kiedyś złamana ,jest nieprawidłowo zrośnięta ,żeby wystają z boku pyska,połowa jązyka smętnie zwisa na zewnątrz.Zapada decyzja-płacimy 200zł zaliczki,sprowadzamy klacz z samochodu.Koń ślizga się na stromym trapie,trzęsonce się nogi ledwie wytrzymują jej ciężar.Potyka się ,ale nie upada.W świetle dnia dopiero widać jak smutny los ją spotkał.Koń jest chudy ,żebra i kręgosłup wystają spod ciękiej skóry,brudna,matowa sierść sterczy we wszystkich kierunkach.Nie wiemy nawet,czy przyczyną takiej kondycji konia nie jest ta źle zrośnięta szczęka ,czy to nie ona uniemożliwia normalne pobieranie pokarmu.Wezwany weterynarz dokładnie obejrzał konia,podał leki nawadniające i wzmacniające .Potwierdził ,że uraz jest stary i że żadne leczenie nie jest możliwe.Kilka dni później zaniepokoiło nas nabrane wymię klaczy.Kaja niespokojnie kręciła się w kółko ,co chwila kładła się na ściółce.Niespodziewanie rozpoczął się poród....Źrebak urodził się żywy,był jednak mały i chudy oraz tak słaby ,że nie był w stanie wstać.Pierwsze cztery doby karmiliśmy go zdojonym od matki mlekiem,kilka kolejnych-podnosiliśmy go i podtrzymywaliśmy podczas karmienia.Dziś mama i maluch biegają razem po padoku.Grzeją grzbiety w letnim słońcu.Łapią wiatr w rozdęte chrapy,ich kopyta wzniecają kurz.....Aby obydwoje mogli się cieszyć słońcem musimy do 20 września spłacić dług za Kaję -2500 zł.Jeśli nam się to uda na rzeźniecki trap trzeba będzie zapędzić obydwoje.Jeśli chcesz i możesz im pomóc,dokonaj wpłaty z tytułem 'KAJA' na konto :
FUNDACJA PEGASUS
siedziba :ul.Rosła 36 lok.2,02-796 Warszawa;KRS 0000119251
BRE Bank 73 1140 2017 0000 4702 0490 3508
dzięki wam pomagamy koniom już 11 lat.
za każde wsparcie bardzo dziękujemy!TEL.513 515 00
dowiedz się więcej :www.konie-pegasus.pl
Widać oni kochają konie.Wy takrze możecie pomóc
Kaji.
Pozdrowienia Weronika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz